Kultura boiska

Projekt koordynowany przez Arkadiusza Sekunę, czerwiec - lipiec 2011, Bogate

Nazwa projektu: Bogata piłka
Koordynator: Arkadiusz Sekuna
Osoba wspierająca projekt: Katarzyna Bojarska-Jeż
Nazwa biblioteki: Gminna Biblioteka Publiczna w Przasnyszu z siedzibą w Bogatem
Termin: czerwiec - lipiec 2011
Adres strony internetowej:

Arek Sekuna służy w Ochotniczej Straży Pożarnej, gra na trąbce w orkiestrze i zespole w Przasnyszu. To jednak mu nie wystarcza - dlatego zgłosił się do udziału w projekcie Młodzi Menedżerowie Kultury.

Jego projekt był wyjątkowy. Arek co prawda początkowo myślał o czymś związanym z muzyką, ale ponieważ w jego miejscowości takie rzeczy już się działy, uznał, że lepszym pomysłem będą... treningi piłki nożnej. Zwłaszcza że w Bogatem jest nowo wybudowany orlik, a opiekuje się nim trener, który chętnie przyłączył się do projektu.

Komisja przyznająca dotację miała co prawda pewne wątpliwości, czy to napewno da się zakwalifikować jako projekt kulturalny, ale ostatecznie zgodziła się na projekt Arka. Początki realizacji pomysłu nie były jednak łatwe.

- Mieliśmy trochę problemów z namówieniem ludzi do uczestniczenia w treningach - wspomina Arek. - Bogate to najmniejsza miejscowość w tej edycji programu, szczególnie kobiety przejmowały się tym, co inni pomyślą, kiedy one będą grać w siatkówkę. Bały się, czy się nie wygłupią.

- Na początku było ciężko, każdy na nas patrzył, przychodził na boisko. Ale potem stopniowo wszyscy się przyzwyczaili, że trenujemy - mówi Katarzyna. - Trudno nam było tylko pogodzić treningi z pracą. Moja siostra i jej koleżanki są pielęgniarkami w szpitalu, mają dwunastogodzinne zmiany.

Mimo tych przeszkód, w treningach piłki nożnej i siatkówki brało udział nawet 50 osób, zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Wszystko zakończyło się rozgrywkami i przyznaniem dyplomów zwycięskim drużynom.

Olga Mickiewicz


Sport to nie kultura? Jak to! Z Arkiem Sekuną i Katarzyną Bojarską-Jeż rozmawia Olga Mickiewicz.

Olga Mickiewicz: Jakie były reakcje mieszkańców waszej miejscowości na wieść o tym, że realizujecie wspólny projekt?
Katarzyna Bojarska: Zaprosiłam do udziału moją mamę - bardzo się ucieszyła. Wspominała, że grała w siatkówkę w szkole, mama Arka tak samo. Miały okazję, żeby powspominać. Zresztą okazało się, że są w lepszej formie niż my, kobiety sporo od nich młodsze!

Arek Sekuna: Wszyscy się bardzo zaangażowali w treningi, nie mówiąc już o samych rozgrywkach. Na boisku dochodziło czasem do kłótni, wiadomo - emocje.

Olga: Jak to się stało, że ten projekt miał akurat taki kształt? To pierwszy projekt sportowy, jak do tej pory.
Arek: Moje zainteresowania są takie, a nie inne. Nie chciałem robić czegoś, czego nie lubię, nie mógłbym się w to zaangażować.

Na początku wszyscy nam doradzali, żeby nie robić projektu związanego tylko z piłką. Pojawił się pomysł, żeby zorganizować jednocześnie np. szkolenie na komentatorów sportowych. Chcieliśmy też zrobić przedstawienie opowiadające o historii piłki nożnej. Argumentem było to, że sport to nie kultura. W końcu jednak komisja pozwoliła mi nie dołączać niczego na siłę i zorganizować "tylko" treningi.

Katarzyna: Do tej pory wszystkie projekty - teatralne, fotograficzne - były skierowane do młodych ludzi. A tutaj udało się połączyć różne grupy wiekowe. Myślę, że to dodatkowa wartość.

Olga: Jak się poznaliście? Kiedy zaczęliście ze sobą pracować?
Arek: Chodziłem do jednej klasy z najmłodszym bratem Kasi. Poza tym gram na trąbce w orkiestrze strażackiej, a próby mamy w bibliotece, więc często się spotykamy.

Katarzyna: Znaleźliśmy informację o projekcie Towarzystwa Inicjatyw Twórczych ę, Arek wypełnił wniosek...

Arek: Wszyscy, których potem poznałem, strasznie się przejmowali tym wnioskiem. Siedzieli nad nim godzinami, wracali do niego po paru dniach, poprawiali. Ja napisałem, pomyślałem: "Ok, jest jak jest. Napisałem to od siebie, własnymi słowami. Co będzie, to będzie". Potem nawet się zdziwiłem, że było tylu chętnych, a to właśnie mój projekt został wybrany.

Olga: Potem pojechaliście do Warszawy - jak wspominacie szkolenie?
Katarzyna: Przyjechałam do Warszawy po dwóch dniach warsztatów i nie mogłam poznać Arka. Sypał kolejnymi pomysłami jak z rękawa. Patrzyłam na niego zaskoczona: "Skąd mu się to wzięło?".

Często jeżdżę na różne warsztaty, ale warsztaty dla młodych menedżerów i bibliotekarzy były najlepsze. Zazwyczaj całymi dniami siedzi się przy stole i słucha wykładów. A tu - mnóstwo spotkań, zabawy, luźne rozmowy. Cały dzień w ruchu, nóg nie czułam, a wieczorem padałam ze zmęczenia.

Olga: Łatwo było wrócić do domu po tym wszystkim?
Arek: Ja po powrocie przez dwa dni nadawałem jak katarynka! A potem z Kasią przez dwie godziny opowiadaliśmy pani dyrektor, jak było.

Olga: Pamiętacie jakiś najfajniejszy, najprzyjemniejszy moment?
Katarzyna: Radość z dyplomów - widok, jak ludzie się z tego cieszą. Uśmiech na twarzy mojej mamy po meczu.

Arek: I to, że wszyscy się tak zaangażowali, jakby grali o nie wiadomo co!

Olga: Nauczyliście się czegoś?
Katarzyna: Tego, że warto iść i rozmawiać z ludźmi. Byliśmy na przykład u dyrektora szkoły, oboje trochę się baliśmy tej rozmowy. Okazało się, że to świetny człowiek, bardzo nam pomógł.

Arek: Łatwiej nawiązuję kontakt z ludźmi. Kiedy zacząłem organizować treningi, znajomi trochę się ze mnie śmiali: "młody menedżer kultury, nie wiadomo kto!". Ale ja znałem tych ludzi, wytłumaczyłem im, o co chodzi, że warto się w to zaangażować. Chyba nie żałują.