Animacja od kuchni

Projekt koordynowany przez Agatę Józefowicz, czerwiec - lipiec 2011, Bralin

Nazwa projektu:Bralinownia - międzypokoleniowe działania artystyczne
Koordynator: Agata Józefowicz
Osoba wspierająca projekt: Ewa Jędrysiak
Nazwa biblioteki: Gminna Biblioteka w Bralinie
Termin: czerwiec - lipiec 2011
Adres strony internetowej:
bralinownia.blogspot.com

posłuchaj relacji audio

Jak zrobić film animowany? Czy potrzebne są do tego studio, sztab rysowników, kamera? Nie - wystarczy grupa dzieci, pomysłowi instruktorzy, trochę plasteliny i papieru, ściana, spray i aparat fotograficzny. Dzięki Agacie Józefowicz i pomagającej jej bibliotekarce Ewie Jędrysiak, niewielkie miasteczko - Bralin stał się miejscem tworzenia fantastycznych animacji.

Bralinownia, czyli międzypokoleniowe działania artystyczne. Taki tytuł nosi projekt Agaty, podzielony na trzy etapy. Wszystkie dotyczą właśnie filmu animowanego. - Pomysł przyszedł mi do głowy już na warsztatach w Warszawie - wspominała Agata. - Braliśmy tam udział w w zajęciach dotyczących animacji i uznałam, że podobną rzecz można by też zrobić w Bralinie.

Na pierwsze spotkanie Ewa i Agata zaprosiły uczestników do starego kina na rynku w Bralinie. Podczas pokazu specjalnie wybranych filmów wszyscy zainteresowani mogli zobaczyć, że animacje to nie tylko superprodukcje ze studia Walta Disneya. - Pokazaliśmy filmy Rybczyńskiego, Giersza czy Bagińskiego - opowiadała młoda menedżerka. - Przyszło co prawda niewiele osób, ale za to część z nich pojawiła się także na dzisiejszych warsztatach.

Warsztaty składały się z kilku części. W trakcie pierwszej z nich dzieci oraz ich rodzice i dziadkowie wspólnie tworzyli postacie, które potem "zagrały" w filmie. Ptaszek Bralik, Pan Samochodzik, Pegaz, Duża i Mała Księżniczka. Wszyscy gotowi? A więc: kamera, akcja!

Scenografię tworzyły biblioteczne półki i zamek z papieru ustawiony na stole. Dzieci przesuwały figurki, tworząc jednocześnie opowieść. - Po troszeczku, po troszeczku, dosłownie o centymetry - tłumaczył cierpliwie Mariusz, absolwent poznańskiej ASP i jednocześnie - instruktor animacji. Po każdym ruchu figurek Mariusz robił zdjęcie. Łącznie - kilkaset klatek, które potem złożyły się na film.

Po południu spotkała się druga grupa, tym razem nieco starszych uczestników, którzy swoją animację stworzyli... na murze starej stodoły. - Patrzę na to, co robią ludzie młodzi, na to jakie czasem trudności napotykają. Jeżeli mogę jakoś pomóc - dlaczego nie? - mówił pan Marek, właściciel ściany. - Kto wie, może nawet coś ładnego z tego powstanie?

"Coś ładnego" okazało się być kilkoma graffiti i paroma filmami animowanymi, które powstały podczas ich realizacji. Metoda była podobna. Po zamalowaniu fragmentu ściany - zdjęcie, potem spray, szablon - i znowu zdjęcie. Po złożeniu wszystkiego w całość można było zobaczyć robota, z którego wnętrza ucieka jeden z uczestników warsztatów - Michał, albo węża, który tak jak w starych elektronicznych grach pojawia się i znika, po drodze zjadając swoje "ofiary".

Następnego dnia przyszedł czas na udźwiękowienie filmów - podkładanie głosu w opowieści o zamku i efektów dźwiękowych w filmach o robocie czy wężu. - Nie wiedziałam, że to wszystko tyle trwa, ale efekty są naprawdę fajne - emocjonowała się jedna z dziewczyn.

Na początku lipca - ostatnie spotkanie. Młodzi filmowcy oraz ich rodziny i znajomi znowu przyjdą do starego kina w Bralinie - tym razem jednak obejrzą własne filmy.

Olga Mickiewicz


Miło tak się tu spotkać
z Agatą Józefowicz i Ewą Jędrysiak rozmawia Olga Mickiewicz.

Olga Mickiewicz: Jesteśmy właśnie po pierwszym etapie projektu - pierwsza animacja powstała, została udźwiękowiona. Druga już prawie gotowa. Jak wasze wrażenia? Jesteście zadowolone?
Ewa:Pomysł stworzenia animacji chyba był trafiony, zwłaszcza że mogły w nim wziąć udział trzy pokolenia: dziadkowie, rodzice i dzieci. Razem mogli się zrealizować artystycznie.

Agata:Mnie się bardzo podobało to, że trafiłyśmy z tym pomysłem w ich zainteresowania. Widać było, że tworzenie filmów animowanych sprawia im dużą frajdę. Na początku spotkałyśmy się z tym, że dzieci nie wiedziały dokładnie, co to jest film animowany - kiedy poszłyśmy do szkół, opowiadać o projekcie...

Ewa:Oni chyba wiedzieli, co to jest animacja, tylko nie potrafili załapać, jak my to właściwie będziemy robili? Nie wierzyli, że sobie poradzą.

Olga: Dlaczego animacja?
Agata:Pomysł przyszedł mi do głowy jeszcze w Warszawie, po warsztatach filmu animowanego. Pomyślałam, że to dobre rozwiązanie, bo mogą w nim uczestniczyć różne grupy - młodsi, starsi.

Ewa:No właśnie, bardzo ważne jest, żeby łączyć pokolenia, żeby dziadkowie czuli się potrzebni.

Agata:Sprawdziło się też to, że młodzież swoją animację tworzyła na murze, a nie siedziała nad kartką papieru. Spodobała im się ta technika, że mogą malować sprayem na murze, że to będzie widoczne z drogi i każdy ich zobaczy.

Olga: Wiem już, że warsztaty w Warszawie zainspirowały was do stworzenia takiego akurat projektu, ale czy przydały się do czegoś jeszcze?
Agata: Na pewno ogarniały wszystkie dziedziny potrzebne do tego, żeby jakieś wydarzenie w ogóle powstało. Jak nazwać swoje przedsięwzięcie, jak je wypromować, jak zorganizować warsztaty - to było bardzo przydatne.

Ewa: Mogłyśmy też podpatrzeć, podsłuchać, co robią inni. Ci młodzi ludzie mają czasami tak fantastyczne pomysły, że aż zastanawiam się, skąd im się to bierze?

Olga: Jak to się stało, że w ogóle zaczęłyście ze sobą pracować, że na siebie trafiłyście?
Agata: Przeczytałam o projekcie i przyszłam do biblioteki zapytać, czy ktoś bierze w nim udział. Nie sądziłam, że będę jego drugą częścią. Okazało się, że nikt się nie zgłosił. Pomyślałyśmy - dlaczego nie? Warto przynajmniej spróbować.

Ewa: Złożyłyśmy wnioski, każda swój - no i jakoś się udało.

Agata: Pojechałyśmy do Warszawy, a potem już było z górki.

Olga: Czyli trochę zaryzykowałyście, skoro wcześniej w ogóle się nie znałyście.
Agata: Nie wiem, czy było tu jakieś ryzyko. Wystarczyło się umówić, kto co robi, podzielić obowiązkami. Kontaktowałyśmy się ze sobą często - mailowo i telefonicznie, w tej ostatniej fazie - po kilkanaście razy dziennie!

Olga: Co prawda jesteście dopiero na półmetku, ale może już zdarzył wam się jakiś szczególnie fajny moment, kiedy poczułyście, że warto to robić? Moment, który będziecie miło wspominać?
Agata: Wczoraj, przy ścianie - kiedy dziewczyny, które widziałam pierwszy raz w życiu mówiły, że takie warsztaty mogłyby być co tydzień, a najlepiej codziennie. Pytały, czy w wakacje jesteśmy w stanie zrobić coś jeszcze i żebyśmy wzięły udział w jakimś projekcie. Naprawdę człowiek się cieszy, kiedy słyszy, że jego projekt komuś się podoba, że trafiło.

Ewa: Mnie podobał się zachwyt dzieci, kiedy stworzyły swoje postacie i tak pomału je przesuwały, tworząc film, klatka po klatce.

Agata: Miły moment zdarzył się też, kiedy przygotowywałyśmy seans animacji i do każdego z twórców musiałam napisać maila z prośbą o pozwolenie na bezpłatny pokaz. Każdy z nich pisał, że skoro to projekt edukacyjny, dla dzieci, to nie ma problemu, proszę sobie puszczać. Bardzo mnie to cieszyło.

Olga: Bardzo dużo z siebie dałyście innym - a czy same też trochę skorzystałyście na tym projekcie?
Agata: Bardzo mnie interesowała animacja, więc cieszę się, że mogłam zobaczyć, jak ona powstaje, ale też jak Mariusz prowadził warsztaty - ma niesamowitą energię, świetny kontakt z dziećmi, ciągle jest uśmiechnięty. Dużo się nauczyłam, patrząc, jak on pracuje.

Ewa: Dużo się też nauczyłyśmy, przygotowując cały projekt. Niektóre rzeczy wyszły znienacka, musiałyśmy na bieżąco wymyślać, jak sobie z nimi poradzić. Ale to dobre doświadczenie na przyszłość.

Olga: Dlaczego robicie to wszystko?
Agata: Miło spędzam czas, uczę się nowych rzeczy.

Ewa: Dla mnie to też dodatkowa okazja do promocji biblioteki.

Agata: Miło przecież tak się tu spotkać, prawda?