O tym jak w Firleju rozprzesztrzeniła się poważna infekcja...

Projekt koordynowany przez Dawida Tarnowskiego, styczeń - maj 2011, Firlej

Nazwa projektu: INFEKCJA ARTYSTYCZNA. Daj się zarazić!
Koordynator: Dawid Tarnowski
Osoba wspierająca projekt: Jolanta Zdunek
Nazwa biblioteki: Gminna Biblioteka Publiczna w Firleju
Termin: styczeń - maj 2011
Adres strony internetowej:
infekcja-firlej.blogspot.com

Pewien mędrzec w gminie Firlej rzeka, że przyjezdni ludzie są jak ptoki, a tutejsi - jak krzoki. Dawid Tarnowski, pomysłodawca "Infekcji Artystycznej" należy do tych pierwszych, bo nie pochodzi z Firleja, ale wydaje się być jego rdzennym mieszkańcem - pracuje w bibliotece, działa w stowarzyszeniu i jest radnym. Pół roku temu przyniósł do swojej miejscowości infekcję (żeby nie powiedzieć "zarazę") którą razem z jedenastoosobową grupą osób rozprzestrzenił po całej miejscowości...

Grupa "infekcyjna" zrealizowała film z udziałem mieszkańców, wystawę zdjęć z odnalezionych starych kliszy, wieczór brazylijski z pokazem capoeiry, pokaz sztuki cyrkowej i koncert młodych talentów.

Jedenastoosobowa grupa młodych ludzi zmobilizowała do działania nieprawdopodobną ilość mieszkańców - od przedszkolaków, którzy robili dekoracje sali, po wójta, który własnymi rękami ustawiał scenę do finałowego działania.

Liczba młodych menedżerów podskoczyła z jednego (Dawid) do jedenastu. Alfabetycznie: Agata, Agnieszka, Daga, Dawid, Gabrysia, Grzesiek, Jarek, Kasia, Marcin, Paulina i Renia!

W czasie trwania projektu "Infekcja artystyczna" dostała od urzędu gminy biuro w budynku biblioteki, tylko do swojej dyspozycji. Cztery "małe akcje" zrobione przez grupę młodzieży przyciągnęły (wedle wstępnych obliczeń) aż pół tysiąca osób. Jak to wszystko się stało?

O naszej wizycie w tym pełnym niespodzianek Firleju i o zarazie, która objęła już ponad 500 osób czytajcie poniżej...

Julka Biczysko

Zdjęcia: Tomek Kaczor


Jedenastoosobowa kolonia na półrocznych wakacjach.
Rozmowa z Dawidem Tarnowskim, Dagmarą Żeleźnik i Jolantą Zdunek.

Julka Biczysko: "Infekcja Artystyczna" to bardzo skomplikowany, rozbudowany twór. Kto przyniósł tę "zarazę"?
Dawid: Najpierw zainfekowało mnie "ę". Zainfekowany wróciłem z Warszawy. Już w drodze powrotnej wydzwoniłem całą kartę, bo chciałem od razu o tym wszystkim opowiedzieć. Tutaj zainfekowałem jedenastkę ludzi. Część usłyszała o tym ode mnie w bibliotece i zaangażowała się, mimo że nigdy wcześniej nie robiła takich rzeczy! Naszym pierwszym głównym przykazaniem było "zainfekować" jak najwięcej ludzi.

Julka: No i ile osób się zaangażowało?
Dawid: Do nas organizatorów dołączyło około 100 osób - grupa capoeiry, bohaterowie naszego filmu, grupa aerobikowa... nawet Ania Swinecka, młoda menedżerka kultury, która przyjechała do nas na wizytę z Muszyny. No a odbiorców to tak w granicach 550 osób. Chociaż patrząc po wczorajszej widowni to chyba było więcej. A to tylko cztery małe akcje zrobione przez grupę młodzieży w małej miejscowości!

Julka: No chyba nie takie "małe" te akcje. Właściwie zrobiliście nie jeden projekt, a cztery. Co było pierwsze?
Dawid: Pierwszy był koncert karnawałowy "Śpiewaj z gwiazdkami". Przygotowaliśmy galę dla dzieciaków, żeby poczuły się jak prawdziwe gwiazdy - czerwony dywan, ochroniarz w czarnych okularach itp. I występowali dla niemałej publiczności...

Julka: Drugim działaniem był wieczór kultury brazylijskiej?
Dawid: Tak. To był pierwszy występ tutejszej grupy capoeiry. Taka wymiana - oni wzbogacili naszą akcję, a my ich promowaliśmy. Do tego jeszcze grupa aerobiku przygotowała układ z pomponami do samby i jeszcze trochę przypadkiem dołączył kolega z opowieścią o Kirgistanie. Ponadto była degustacja brazylijskich potraw. Tradycyjna czarna fasola, którą przygotował mój tata (pierwszy raz w życiu), zrobiła furorę na mieście! (śmiech).

Julka: Kolejnym działaniem była realizacja filmu?
Dawid: "Dawno temu nad jeziorem" to już było na maksa nasze działanie, w którym braliśmy udział wszyscy, jako zespół. Mieliśmy pożyczone kamery, skręcane statywy. Latający Animatorzy Kultury - Dominik i Magda - przyjechali i nauczyli nas jak się w ogóle za to wszystko zabrać, jak skompletować sprzęt, jak rozmawiać, jak montować... No i nakręciliśmy ten film sami. Spędziliśmy z bohaterami ponad 20 godzin. I zmontowaliśmy z tego dwugodzinny film.

Julka: Kim byli bohaterowie?
Dawid: Film był o mieszkańcach Firleja, o jego historii, no więc było małżeństwo, emerytowany nauczyciel historii, emerytowana bibliotekarka, pani z miejscowości obok, ksiądz mieszkający tu od 43 lat, pani która zajmowała się tu harcerstwem...

Julka: Dowiedzieliście się czegoś ciekawego od emerytowanej Pani bibliotekarki?
Dawid: Okazało się, że pełniła w bibliotece taką rolę, jak my teraz w tym projekcie. To było niesamowite, że okazała się być totalnie zaangażowaną animatorką, tylko że 20 lat temu. Z kolei pani z dworku opowiedziała nam niesamowitą historię, jak tam kiedyś było. Miała swoje miejsce pod jednym drzewem i kiedy by tam nie przyszła, zawsze znajdowała grzyba. Gdy wróciła po latach, grzybów już tam nie było. Objęła to drzewo płacząc, bo zdała sobie sprawę, że tam wszystko już jest wymarłe. I potem pyta nas: "Jak to teraz jest? Powiedzcie Wy sami. Wy najlepiej wiecie" - tym zdaniem skończyliśmy cały film, żeby młodzi, którzy to oglądają, odpowiedzieli sobie na to pytanie.

Julka: No i co? Odpowiedzieli jakoś?
Daga: My sami sobie chyba odpowiedzieliśmy.

Dawid: Odpowiedzieliśmy - że jest tak, jak teraz między nami - jesteśmy w grupie, mamy swój projekt, każdy poświęca mu dużo swojego czasu. Praktycznie 50 % swojego życia. Ja poświęcam jakieś 80%. Mi się udało połączyć życie zawodowe i projekt - byłem młodszym bibliotekarzem, zajmowałem się sprzętem komputerowym, a teraz moja rola zamieniła się w animatora kultury.

Julka: Czy to znaczy, że Dawid całkiem zniknął z biblioteki?
Jolanta: Nie, ciągle go widać i słychać. Siedzi i poza godzinami pracy biblioteki.

Dawid: Tak naprawdę biblioteka pełni u nas masę funkcji: to punkt informacji turystycznej, stowarzyszenie. A najlepsze jest to, że to wszystko prowadzą bibliotekarze. I grupa młodych menedżerów kultury też działa przy bibliotece. Właściwie biblioteka pełni u nas rolę GOKu.

Julka: A poznaliście się w bibliotece?
Jola: Tak, znamy się z pracy. A jeszcze wcześniej oboje byliśmy opiekunami świetlic środowiskowych. Wspólne doświadczenie nas połączyło.

Julka: No i jeszcze powiedzcie na czym polegała czwarta akcja?
Dawid: Ostatnią akcją był teatr ulicy - pokaz cyrkowy.

Daga: Czyli coś, czego w ogóle do tej pory nie robiliśmy. Wszyscy na początku nie znosili teatru (śmiech). To znaczy braliśmy udział, ale w poważniejszych rzeczach. A jak usłyszeliśmy, że to ma być cyrk, to popatrzyliśmy po sobie...

Dawid: ...widać było, że to jest wyzwanie i też że nie wszyscy mają na to ochotę. I te osoby, które nie miały ochoty występować, przygotowywały to wydarzenie od strony organizacyjnej.

Julka: A co było największą trudnością w tym całym projekcie?
Dawid: Dla mnie to była taka jedenastoosobowa kolonia, z którą pojechałem na półroczne wakacje. Musiałem i chciałem opiekować całą tą jedenastką. Najtrudniejsze to było znaleźć wspólny język, połączyć ich wizje, humory. Ale zawsze sprowadzałem to do jednego - że robimy to wspólnie, razem. No i trzeba się do mnie przyzwyczaić, a to może być czasem trudne. Mam manię perfekcjonizmu, więc miałem problem jak coś nie było idealnie. Na szczęście pozostała dziesiątka nie miała takiego problemu i ciągle mnie uspokajała, że wszystko będzie okej. No nie wiem, co było najtrudniejsze Daga?

Daga: Jak dla mnie to nie było nic trudnego. To była świetna zabawa. Oprócz tego, że czasem dostawaliśmy od rodziców za to, że nas w domu nie ma: "Czy tu już w tej bibliotece mieszkasz?! Śpisz tam? Dom to nie hotel..." - to chyba było najtrudniejsze, pogodzić to ze swoimi codziennymi obowiązkami. "Mamo, idę do biblioteki. - Znowu? Przecież dopiero wróciłaś...?!" no i tak dalej.

Julka: Jakie inni ludzie mieli podejście do Waszych działań?
Dawid: Byli zadowoleni. Mieli fajne podejście. Podobała im się ta akcja. Nawet jak klaun wpadł do biura wicewójta, to zostało pozytywnie przyjęte. Widać, że ludzie chcą mieć trochę tego luzu w codziennej monotonii. I my do tego szarego świata wpuszczamy światło. Sam wójt pomógł nam w przenoszeniu podestów i układaniu sceny na finałowy pokaz. Główny plakat "Infekcji Artystycznej" zrobił grafik z Anglii, którego znaleźliśmy przez internet. On się po prostu zgodził i zrobił nam to całkiem za darmo, chociaż wcale się nie znamy!

Julka: A kto z Was trafił na ten projekt w PRB?
Jola: Dawid. Jest z biblioteki wiodącej, a ja z filii.

Dawid: I cieszę się, że wzięliśmy w tym udział. To był dobry motyw, kiedy na warsztatach w Warszawie chodziliśmy po mieście i robiliśmy różne dziwne rzeczy. Ludzie patrzyli na nas trochę jak na świrusów, ale to było właśnie świetne, że się tak wyluzowaliśmy. I najlepsze było to, że to robiliśmy razem z bibliotekarkami.

Jola: No bo wiadomo jak to jest "u siebie". Jakbyśmy mieli po Firleju tak chodzić, to by było ciężko. Bo wszystkich znasz, myślisz co oni sobie pomyślą.

Dawid: No najmocniej pamiętam z warsztatów wizyty, takie jak u Marii Seweryn - ona opowiada nam o swoim wielkim świecie, my jej o naszym małym i one tak się przenikają, mają ze sobą tyle wspólnego. Podobnie jak Pani Maria w swoim teatrze, tak my czujemy się tu, jakby to była jedna wielka rodzina. To jest klucz do naszego działania, bo my się ze sobą kłócimy, spieramy się, płaczemy ze sobą, jeździmy w różne ciekawe miejsca razem, zaprzyjaźniliśmy się ze sobą mimo bariery wiekowej... To się zaczęło tam w Warszawie, a przeniosło się tutaj.

Julka: Macie pomysł na to, co robić dalej?
Daga: Pomysłów mamy całe mnóstwo. Może kino na plaży, bo czegoś takiego jeszcze nie było. I pokaz capoeiry na plaży. Myślałam też o jakichś warsztatach dotyczących innych kultur, może tańce żydowskie?

Dawid: No i marzy mi się stworzenie takiej młodzieżowej "Animatorni", żeby się móc spotkać, wymyślić wspólnie co jeszcze razem zrobić...

Julka: W charakterze podsumowania, jak jednym słowem możecie powiedzieć o tym projekcie?
Jola: Inspirujące działanie.

Tomek: Pozytywna zaraza.

Julka: Dobra energia.

Daga: Pasja.

Dawid: Przyjaźń.

Rozmawiała Julka Biczysko i Tomek Kaczor, Firlej 30 maja 2011.