Wojcieszka zepsuty samochód, czyli pokaz klasyki polskiego dokumentu w Kłodawie.

projekt koordynowany przez Aleksandra Klekockiego, marzec - maj 2011, Kłodawa

Nazwa projektu:Klub Filmowy Wschód na Zachodzie Obwarzanek
Koordynator: Aleksander Klekocki
Osoba wspierająca projekt: Magdalena Turska
Nazwa biblioteki: Gminna Biblioteka Publiczna w Kłodawie
Termin: marzec-maj 2011
Adres strony internetowej:
obwarzanek.blox.pl

Wszystko było zaplanowane. Promocja w Internecie, dystrybucja specjalnych biletów na pokaz, gotowa lista pytań do reżysera i przygotowany scenariusz spotkania. Jednak Przemysław Wojcieszek nie przyjechał i nie przywiózł swojego "Made in Poland", który miał być główną atrakcją wieczoru. Olek jednak nie stracił zimnej krwi i zaproponował widzom zupełnie inny repertuar...

W Kłodawie pod Gorzowem Wielkopolskim Aleksander Klekocki prowadzi klub filmowy. Na początku miał mieć ściśle określony profil tematyczny - pogranicze i wszystko, co z nim związane. Filmy od naszych wschodnich sąsiadów, ale też filmy o nich samych. Dlaczego akurat taki trop? - Bo, jak mawiał Piłsudski, Polska jest jak obwarzanek: to co najlepsze ma po brzegach - wyjaśnia Olek.

Jednak dość szybko repertuar musiał ulec zmianie. Trudno było organizować zgody na projekcje filmów, których dystrybutor często nawet nie był znany. Olek zmodyfikował program i postawił na ambitne kino. Po prostu.

Prowadzenie projektu nie jest zadaniem łatwym, dlatego przy pokazach pojawił się Bartek, przyjaciel Olka, z którym wspólnie dbają o organizację. Zaplecze techniczne i wsparcie instytucjonalne zapewnia Gminna Biblioteka Publiczna w Kłodawie, którą kieruje Magdalena Turska. - Chciałabym, żeby biblioteka była kojarzona nie tylko z książkami. Mam wizję, żeby tu było po prostu miejsce spotkań. Film się idealnie nadaje - deklaruje.

Piątek, 20 maja, zaczął się od wiadomości, że Wojcieszek, że nie przyjedzie. Chłopcy jednak nie złożyli broni i nie odwołali pokazu. Zamiast spotkania autorskiego, zrobili wieczór z klasyką polskiego dokumentu i animacji. Widzowie obejrzeli "Z punktu widzenia nocnego portiera" Krzysztofa Kieślowskiego, "Wszystko się może przytrafić" Marcela Łozińskiego oraz "Ostry film zaangażowany" Juliana Antonisza. Po każdym z filmów Olek zaczynał dyskusję. Zwykle problemem w takich chwilach jest milcząca sala. Jednakże w tym przypadku, widownia tak mocno zaangażowała się w rozmowę, że kłopotem było jej zakończenie! - Wspaniałe, uniwersalne i mądre filmy - usłyszeliśmy od widzów tuż po projekcji.

A co z "Made in Poland"? - I tak pokażemy. Za tydzień! - obiecuje Olek.

Krzysztof Pacholak


It's working, to działa.
Rozmowa z Aleksandrem Klekockim, Bartkiem Stasikiem i Magdaleną Turską, organizatorami pokazów klubu filmowego w Kłodawie.

Krzysztof Pacholak: Co się tutaj dzisiaj działo? I dlaczego w bibliotece?
Aleksander Klekocki: Zorganizowaliśmy kolejny pokaz filmowy w ramach projektu Wschód na Zachodzie Obwarzanek. Biblioteka to fajne miejsce. W Kłodawie brakuje sal, gdzie można by robić pokazy. Infrastruktura kulturalna praktycznie tu nie istnieje - to czarna dziura (śmiech). Oprócz sali wiejskiej i biblioteki nie ma nic.

Krzysztof: Z tego, co wiem, pierwotny pomysł na Twój projekt był nieco inny?
AK:Tak, to był projekt gigantyczny. Chciałem się zająć szeroko pojętymi subkulturami. Zorganizować zarówno dyskusyjny klub książki, jak też dyskusyjny klub filmowy. Moim zdaniem wszystkie najbardziej interesujące zjawiska w kulturze rodzą się właśnie w subkulturach. Właśnie to chciałem pokazać w projekcie, na przykładzie muzyki, filmu i literatury. Pomysł nas przerósł.. Poszliśmy w "bezpieczniejszą" formę klubu filmowego.

Krzysztof: Magda, jak Ty się czujesz z tym, że u Ciebie w bibliotece dzieją się teraz takie rzeczy? Przychodzi Olek i organizuje tu dyskusje wokół ambitnego kina...
Magda Turska: : Moim zdaniem to, co robi Olek jak najbardziej łączy się z profilem biblioteki. Mamy tu książki. A każda książka to przecież odrębny świat. Podobnie jest z kinem. Każdy film opowiada inną historię. Chciałabym, żeby biblioteka była nie tylko miejscem spotkań wokół książki, ale też wokół filmu.

Krzysztof: Jak zareagowali ludzie w Kłodawie na fakt, że w bibliotece będą puszczane filmy?
AK: No pewnie nie za dobrze, skoro kilka plakatów zostało zdartych (śmiech).

MT: No ale z drugiej strony, jak sam widziałeś - przychodzą ludzie, o których byś wcześniej nie pomyślał, że mogą odczuwać potrzebę wspólnego oglądania filmów.

AK: Tak na serio, to jest przecież obiektywnie fajna sprawa. Reakcja musiała być pozytywna i taka właśnie jest.

Krzysztof: Czy czujecie, że tymi pokazami jakoś trafiacie w potrzeby lokalnej społeczności?
AK: Jasne, że tak. Przecież potrzeba obcowania z kulturą jest według mnie jedną z podstawowych potrzeb. Jeżeli tego nie ma, jeżeli władza lokalna nie proponuje nic, to jest naturalną sprawą, że tworzy się biała plama, która trzeba wypełnić.

MT: Ale władza lokalna też jest nam przychylna. Otrzymaliśmy drobne wsparcie z gminy.

AK: No tak, ale samorządy jednak skupiają się głównie na infrastrukturze, kultura jest na dalszym planie.

Krzysztof: Trudności koordynatora?
AK: Ogarnianie tych cholernych papierów to jest jakaś totalna masakra (śmiech). To wszystko powinno być dwa razy prostsze i krótsze. Wnioski o dotacje są za długie, to można wszystko uprościć. Nie znoszę biurokracji.

Krzysztof: Co na to Bartek, Twój współpracownik, który ma zostać twoim następcą?
Bartek Stasik: Póki co nie jestem świadom, co mnie czeka (śmiech). Powoli muszę się zacząć oswajać z tą biurokracją. Ponadto obserwuję bardzo dokładnie Olka.

Krzysztof: I co dalej z pokazami?
BS: Spróbuję przejąć pałeczkę i pociągnąć pokazy dalej. Jeszcze nie wiem, jak to będzie mi wychodziło, mam studia przecież.

Krzysztof: Olek, jakim kluczem dobierałeś filmy?
AK: Klucz był. Miałem pomysł na filmy od naszych wschodnich sąsiadów. Okazało się, że niezwykle trudno jest dotrzeć do dystrybutorów, zdobyć pozwolenia na projekcje i zdobyć kopie. Trzeba było zmienić podejście.

Krzysztof: W takim razie opowiedzcie proszę, co się dziś działo? Z tego, co wiem plany były inne?
AK: Miał przyjechać do nas Przemysław Wojcieszek ze swoim filmem "Made in Poland", ale chyba mu się samochód popsuł (śmiech). Trzeba było improwizować. Puściliśmy trzy krótsze filmy: "Z punktu widzenia nocnego portiera" Krzysztofa Kieślowskiego, "Wszystko się może przytrafić" Marcela Łozińskiego oraz "Ostry film zaangażowany" Juliana Antonisza. Publiczność się bardzo mocno zaangażowała w dyskusję. To było świetne.

Krzysztof: Jak się czujecie po dzisiejszej projekcji?
AK: Moim założeniem było to, żeby dać odbiorcom maksymalną wolność. Chcę wytworzyć taką atmosferę na pokazach, żeby umożliwić jak najbardziej swobodny dialog - czyli dokładnie przeciwnie niż ma to miejsce w polskiej szkole. Czuję, że się udaje, że idziemy w dobrym kierunku.

Krzysztof: Jak Wam się współpracuje?
AK: Każdy daje 100% siebie i to jest najważniejsze. Jesteśmy zadowoleni, mamy dużą frajdę.
MT: Jak myślę o tym projekcie, to przypomina mi się taka zabawa w budowanie wieży bez słów. I to jest chyba najlepsza metafora.

Krzysztof: To jeszcze po jednym zdaniu: co Wam sprawia największą frajdę w tym projekcie?
MT: Myślę, że ludzie i ich reakcje. Jak przychodzi ktoś po raz pierwszy i od razu zabiera głos w dyskusji... To jest fantastyczne.
AK: To, że została postawiona pierwsza cegiełka. Że życie kulturalne w Kłodawie trochę nabierze barw.
BS: It's working! To jest frajda. Najlepsze jest to, że to się kręci, że to działa. Z tego jesteśmy dumni.

Rozmawiał Krzysztof Pacholak
Kłodawa, 21 maja 2011 r.