Więc chodź, pomaluj… swoje krzesło. (Na żółto lub na niebiesko)

Projekt koordynowany przez Martę Knopik, czerwiec 2011, Krupski Młyn

Nazwa projektu:Krzesłowisko
Koordynator: Marta Knopik
Osoba wspierająca projekt: Barbara Miklis
Nazwa biblioteki: Gminna Biblioteka Publiczna w Krupskim Młynie
Termin: czerwiec 2011
Adres strony internetowej:
krzeslowisko.blox.pl

W Krupskim Młynie produkuje się materiały wybuchowe. Ale nie tylko. Mieszkają tu też ludzie, którzy wpadają na zupełnie wystrzałowe pomysły. Tak jak na przykład Marta Knopik, która razem z Barbarą Miklis i Jackiem Strąclem zorganizowała "Krzesłowisko", czyli warsztat ozdabiania starych mebli techniką decoupage'u.

Budynek dawnego ośrodka kultury przerabiany jest dziś na hotel "Sobieski". Jednak na jeden dzień pod jego dach wróciła kultura. Po południu do budynku zaczęli się schodzić uczestnicy warsztatów, a każdy z nich niósł ze sobą stare, drewniane krzesło. W środku czekały już rozłożone farby, pędzle, specjalne kleje i przede wszystkim kolorowe serwetki. Czekali też organizatorzy oraz Agata Klimkowska, Latająca Animatorka Kultury, która szybko i zwięźle odkryła przed uczestnikami wszystkie tajemnice decoupage'u, po czym wszyscy dziarsko zabrali się do roboty.

Krzesłowisko okazało się uniwersalnym projektem. Renowacją starych krzeseł zainteresowani byli zarówno seniorzy jak i dzieci, mężczyźni i kobiety. Do budynku hotelu schodzili się całymi rodzinami, by wspólnie nadać nowe oblicze starym, zapomnianym krzesłom.

Z wizytą studyjną do Krupskiego Młyna przyjechała też Karolina Suska, menadżerka kultury z Łazisk, która wcześniej gościła u siebie Martę. - Ja nawet postanowiłam sobie, że niezależnie od tego, czy dostanę grant na wizytę studyjną, to i tak chcę pojechać do Karoliny i zobaczyć jak jej poszło - mówi Marta o swojej wycieczce do Łazisk. - Nie wyobrażam sobie, że możemy się dzielić ze sobą pomysłami, a potem nie zobaczyć jak to wyszło w rzeczywistości. Na szczęście obu nam udało się wybrać do siebie.

Tomek Kaczor

Zdjęcia: Tomek Kaczor


Wszystko przez zbitą szybę

Tomek Kaczor: Kto wymyślił Krzesłowisko?
Jacek i Basia (razem):Marta!

Tomek: Potwierdzasz?
Marta:Tak.

Tomek: To skąd taki pomysł?
Marta: Zaczęło się od tego, że wracałam do domu i przechodziłam obok takiego starego warsztatu, gdzie facet naprawiał sprzęty AGD. To była taka kanciapa, 2x2 metry, ale stały tam różne pralki, suszarki, cuda na kiju. Kiedyś ktoś w tym warsztacie wybił szybę, a ja przez tę dziurę w oknie zobaczyłam stare krzesło. Potem wyobrażałam sobie jakie to krzesło by było fajne gdyby było chabrowe, a potem czerwone, pomarańczowe. A potem, że byłoby jeszcze fajniej, gdyby były na nim serwetki - wyobraziłam sobie taki wzór na oparciu.

Tomek: A potem trafiłaś do Młodych Menadżerów Kultury i...?
Marta: Dokładnie. Znalazłam informację na facebooku i od razu wyobraziłam sobie właśnie taką akcję, żeby zrobić grupowo decoupage, ale nie na czymkolwiek tylko właśnie na krzesłach. Fajnie się dogadujemy z panią Basią, więc wymyślanie projektu było łatwe. Problem pojawił się kiedy mieliśmy pojechać na warsztaty i okazało się, że żaden z terminów pani Basi nie pasuje...

Tomek: I Jacek wystąpił w roli "pełniącego obowiązki"?
Basia: Tak, Jacek spadł nam z nieba!

Tomek: A jak to się stało, że tam pojechałeś?
Jacek: Chyba jako pierwszy nie potrafiłem odmówić (śmiech)

Tomek: Wasz projekt, w przeciwieństwie do większości projektów MMK, nie jest żadnym ciągłym procesem tylko jednorazową akcją. Nie kusiło Was, żeby to jakoś pociągnąć?
Marta: Ja to sobie na początku wyobraziłam właśnie jako taką jednorazową akcję, choć myślę, że to był powód, dla którego obcięli nam dotację. Ale stwierdziłam, że nie ma co tego ciągnąć w nieskończoność. Że lepiej wyjdzie, kiedy zrobimy to raz a dobrze. Planowałam to jako akcję plenerową dla wielu osób, a nie dla małej grupki, siedzenie przy stoliku i dłubanie czegoś. Miało być spontanicznie i z polotem...

Tomek: I było!
Basia: Przyszło nawet więcej osób niż się zapisało.

Jacek: I co najważniejsze - wszyscy byli zaangażowani! Bo nieraz jest tak, że trzy osoby coś robią, a reszta stoi i się przygląda. Myślę, że to będzie długo wspominane.

Tomek: A jak sobie poradziliście z obciętą dotacją? Znaleźliście inne źródła finansowania?
Marta: Głównie obcinaliśmy koszty. Na przykład zrezygnowaliśmy z poczęstunku. A też okazało się, że ludzie sami poprzynosili różne rzeczy.

Tomek: To mieliście w ogóle jakieś trudności?
Jacek: Plakaty nam pozalepiali...

Basia: Dobrze że Marty akurat nie było... Przy ustalaniu terminu Krzesłowiska brałyśmy pod uwagę szumnie obchodzone na początku maja Dni Krupskiego Młyna. Nie wiedziałyśmy wtedy jeszcze, że z powodu beatyfikacji JP2, zmieni się ich stały termin. W konsekwencji tak się wszystko nawarstwiło, że przed Krzesłowiskiem nagle zrobiło się mnóstwo różnych innych imprez, ale jakoś udało nam się znaleźć dogodny termin. W czwartek powiesiliśmy plakaty, a w piątek już były pozalepiane innymi ogłoszeniami. Najsmutniejsze, że ktoś to zrobił złośliwie, bo cały słup dookoła był pusty, a ogłoszenia widziały dokładnie w miejscu, gdzie podane były data i godzina rozpoczęcia Krzesłowiska.

Tomek: Ale mimo to na frekwencję chyba narzekać nie możecie...
Jacek: No nie, choć tego się najbardziej obawialiśmy.

Marta: We wniosku dla MMK musiałam wypełnić takie pole: "Jak sprawdzicie czy odnieśliście sukces". Ja tam napisałam, że sukcesem będzie gdy przyjdzie 15 osób. Że to będzie dla mnie znak, że w Krupskim Młynie jest potrzeba tego rodzaju działań i że są ludzie, którzy chcą z tego korzystać. Potem, w Warszawie, na spotkaniu z psychologiem, dowiedziałam się, że w tak małej miejscowości jak Krupski Młyn sukcesem będzie, gdy moim projektem zainteresują się cztery osoby. I że już dla nich warto takie rzeczy robić. Więc myślę, że odnieśliśmy sukces!

Jacek: Duży!

Agnieszka: Opowiedzcie coś o tych ludziach, którzy przyszli? Chyba większość jednak znacie?
Marta: Były nasze rodziny: ciocia przyjechała z całą rodziną, kuzynka mojej babci, bardzo aktywna seniorka, która o projekcie dowiedziała się przez "naszą klasę". Znalazłyśmy jej tu na miejscu krzesło, żeby nie musiała z nim jechać do Krupskiego Młyna; moje znajome, przyjaciółka, które też pomagały mi w realizacji całego projektu.

Basia: No i ludzie z zewnątrz: panie z przedszkola, ze szkoły, wszyscy z przynajmniej jedną osobą z rodziny... I nie tylko z Krupskiego Młyna, ale też z okolicznych miejscowości.

Tomek: Fajnie że przekrój był zarówno pod względem wiekowym: były dzieci i seniorzy, a także prawie po równo pań i panów.
Basia: Rzeczywiście, ludzie przychodzili z rodzinami. Każdy się jakoś angażował. Uniwersalny projekt!

Tomek: A jak układa Wam się współpraca z Domem Kultury? Jesteście dla siebie wsparciem czy konkurencją?
Marta: Krzesłowisko, bądź co bądź to była jednak impreza kulturalna. Niestety, z Domu Kultury nikt nie przyszedł, nikt się nie zainteresował. Na plakacie nie było nigdzie napisane, że organizatorem Krzesłowiska jest Biblioteka. Nie chodzi więc nawet o konkurencję. Brakuje chęci współpracy... Szkoda.

Agnieszka: Na Krzesłowisko przyjechała za to Karolina Suska, menadżerka z Łazisk. Opowiedzcie o wizytach studyjnych i pomocy kogoś z zewnątrz? Czy według was to jest dobre? Działa?
Basia: Na pewno podnosi prestiż imprezy. Martę wszyscy tu znają, więc nie każdy będzie zainteresowany słuchaniem, tego, co ma do powiedzenia. A kiedy jest ktoś z zewnątrz i jeszcze pomaga, to automatycznie ludzie bardziej zwracają uwagę.

Marta: Poczułam to na własnej skórze, bo wcześniej to ja odwiedzałam Karolinę. Mimo że jesteśmy w tym samym wieku, to w Łaziskach byłam odbierana jako osoba z zewnątrz i wyraźnie wzbudzałam zainteresowanie. Dziewczyny ze mną rozmawiały, pytały o zdanie, były dumne gdy chwaliłam ich fotografie... Jestem pewna, że to bardzo ważne. My z Karoliną bardzo się zaprzyjaźniłyśmy na warsztatach w Warszawie i jak każda z nas wróciła do siebie, to nadal byłyśmy w kontakcie i wspierałyśmy się wzajemnie. Dzwoniłyśmy do siebie, konsultowałyśmy projekty swoich plakatów itp. Wizyty studyjne to bardzo ciekawe doświadczenie. Chociaż obie mieszkamy w Polsce, to miejscowość Karoliny, która jest na wschodzie kraju, wygląda zupełnie inaczej niż Krupski Młyn na zachodzie. Dobrze jest przekonać się o tym w praktyce.