projekt koordynowany przez Jarosława Szeję (MMK), 22 maja 2010, Łochów
Jarek Szeja
Sztuka walki, taniec, gra – rozmowa z Jarkiem Szeją, autorem projektu „Plaira – kurs capoeiry”, najmłodszym uczestnikiem tegorocznej edycji Młodych Menedżerów Kultury.
Agnieszka Pajączkowska: Spotykamy się dzisiaj, po czwartym treningu capoeiry, który odbył się w ramach twojego projektu „Plaira”. Ja jestem pod dużym wrażeniem tego, co zobaczyłam. Jakie są twoje dotychczasowe wrażenia płynące z kontaktu z capoeirą?
Jarek Szeja: Bardzo mi się capoeira podoba! Jest to bardzo efektowna sztuka walki. Mam na myśli głównie akrobacje, ale nie tylko. Jest to sztuka walki, którą można tańczyć i w którą można grać. Podoba mi się też to, że jest przeciwieństwem gier zespołowych – tutaj nie ma drużyn, ale jest para. I to ta para musi się porozumień, dogadać, a przy tym też rywalizować. Ale to jest zupełnie inny rodzaj rywalizacji.
A.P.: Opowiedz coś proszę o uczestnikach treningów – kim są, co ich zachęciło, dlaczego chcą trenować capoeirę?
J.S.: Zgodnie z planem, który zakładałem, projekt miał być skierowany do młodzieży w wieku od 13 do 18 lat. W praktyce, udział biorą głównie osoby z I i II klasy liceum, czyli 16-18 lat. Ale jest też dwóch gimnazjalistów – ja i jeszcze jeden kolega młodszy ode mnie. Projekt był od samego początku otwarty także dla dziewczyn – na pierwszym treningu była jedna, ale później już się nie pojawiła. Teraz są sami chłopcy. Widać, że się wciągnęli – gimnazjum i liceum mają wspólną stołówkę, więc jak się spotykaliśmy na obiedzie, to suszyli mi głowę, kiedy będzie następny trening.
A.P.: Pierwszy trening odbył się w marcu – zaraz po tym, jak pan Kamil Głuszek z Grupy Beribazu zgodził się poprowadzić waszą grupę. Jak wygląda proces nauki – czy z treningu na trening widzisz postępy w umiejętnościach uczestników?
J.S.: Na pewno. Ja, przed tymi treningami, myślałem, że wiem, co to jest jinga. Szybko okazało się, że miałem zupełnie błędne pojęcie o tym jak się ją wykonuje. Trener wszystko pokazuje, udziela też szczegółowych rad i wyjaśnia – zarówno technikę jak i ideę capoeiry. Myślę, że największe postępy z grupy robi Adam, który ma zaplecze, bo wcześniej trenował inne sztuki walki.
A.P.: Z trenerem poznaliście się dopiero przy okazji tego projektu. Jak się wam współpracuje?
J.S.: Jeśli miałbym oceniać w skali od 1 do 6, to daję 5 z przechyłem na 6. Widać, że jest to osoba, która zajmuje się capoeirą bardzo poważnie. Bardzo dużo potrafi, jest świetnie rozciągnięty, a poza tym, dobrze uczy. Na pewno bardzo trudno byłoby dojść do podobnego poziomu – on trenuje od ponad 10 lat. Poza tym, treningi to nie tylko ćwiczenia, ale także śpiew i rozmowy – dużo dowiadujemy się o kulturze Brazylii, poznajemy portugalskie słowa, poznajemy historię capoeiry.
A.P.: Jak się czujesz w roli organizatora tego wydarzenia?
J.S.: Chyba podobnie jak reszta uczestników – poza tym, że na treningach robię zdjęcia. To prawda, organizuję treningi, ale w całym projekcie pomaga mi wiele osób – przede wszystkim z mojej organizacji partnerskiej. Mam duże wsparcie, więc po prostu – jeśli się chce, to się robi.
A.P.: Wspominałeś, że projekt będzie kontynuowany, że nie zakończy się wraz z końcem maja?
J.S.: Tak, dzięki osobie z organizacji wspierającej, która jest moją mamą i ma doświadczenie w pisaniu projektów. Udało jej się zdobyć grant od starosty – prawdopodobnie uda się dzięki temu zorganizować w wakacje obóz z capoeirą.
A.P.: Gratuluję dotychczasowego sukcesu i w takim razie trzymam kciuki za kontynuację projektu!
Materiał wytworzony w ramach projektu zrealizowanego w programie Akademia Orange.