Projekt koordynowany przez Justynę Solak, lipiec 2011, Lubenia
Nazwa projektu: F.I.L.M. - Filmowe Inspiracje Lubeńskiej Młodzieży Koordynator: Justyna Solak Osoba wspierająca projekt: Aneta Myrda Nazwa biblioteki: Gminna Biblioteka Publiczna w Lubenii Termin: lipiec 2011 Adres strony internetowej:
posłuchaj relacji audio
Strachy na wróble w muzeum, kiełbaski pieczone na ognisku, opowieści o duchach, a nieopodal - źródło słonej wody. Lubenia i wsie wokół niej nie dość, że są pięknie położone, to jeszcze mają sporo atrkacji do zaoferowania. Wśród nich - pokazy filmowe i warsztaty organizowane przez młodą menedżerkę Justynę Solak i pomagającą jej bibliotekarkę Anetę Myrdę.
Projekt "F.I.L.M. - Filmowe Inspiracje Lubeńskiej Młodzieży" to cykl spotkań, w których punkt wyjścia stanowią filmy. Każdy wiąże się z jakimś tematem. Justyna i Aneta na początku pokazały "Requiem dla snu", a na spotkanie przyszedł też chłopak, który był narkomanem i część życia spędził w więzieniu. - Myślę, że to było mocne uderzenie dla młodzieży, która wzięła udział w spotkaniu - mówiła Aneta. - Mogli rozmawiać z człowiekiem, który przeżył to wszystko na własnej skórze, zna narkotyki nie tylko z opowiadań.
Kolejne spotkanie dotyczyło pierwszej pomocy, pokazany też został film "Czekając na Joe". - Dzisiaj z kolei zaprosiliśmy ludzi na spotkanie w muzeum regionalnym, które poprowadził pan Olek Bielenda - opowiadała Justyna. - Chciałyśmy, żeby każdy dowiedział się, co tu jest do obejrzenia w okolicy - uzupełniła Aneta. - Mamy muzeum strachów polnych, wystawę militariów, zdjęcia, wykopaliska, a nie każdy o tym wie.
Na zwiedzanie muzeum przyszło kilkanaście osób. Grupę oprowadzał pan Olek Bielenda, nauczyciel historii, założyciel i opiekun lokalnego muzeum regionalnego, w tym - muzeum strachów polnych, czyli... strachów na wróble.
Goście obejrzeli kilkadziesiąt strachów polnych zrobionych w najróżniejszy sposób - ze szmat, starych ubrań, masek, części manekinów oraz zbiór zdjęć strachów z krajów arabskich. Po zwiedzaniu można było usiąść przy ognisku, upiec kiełbaskę... i posłuchać opowieści o duchach, które podobno nawiedzają okolicę.
Przed dziewczynami ostatnie spotkanie, które będzie związane z tańcem. Po pokazie filmu odbędzie się też występ miejscowych talentów i warsztaty breakdance.
Olga Mickiewicz
Zdjęcia: Tomasz Adamowicz
Jesteśmy, dzieje się - z Justyną Solak i Anetą Myrdą rozmawiają Agnieszka Pajączkowska i Olga Mickiewicz.
Olga Mickiewicz:Wasze spotkania są bardzo różnorodne, jak wyglądała wasza praca nad tym projektem, ustaliłyście sobie jedną myśl przewodnią? Justyna Solak: Wszystko zawiera się w nazwie: Filmowe Inspiracje Lubeńskiej Młodzieży. Chodziło nam o to, żeby film stał się inspiracją do zrobienia czegoś nowego. Praca nad projektem była bardzo intensywna. Każda z nas na początku miała trochę inne pomysły, wymieniłyśmy mnóstwo maili, telefonów, żeby wszystko dopracować i ustalić wszystkie szczegóły. Wspierały nas też starsze bibliotekarki i znajomi.
Olga: Jak zaczęła się wasza współpraca? Aneta Mydra: Justyna zaczęła przychodzić do biblioteki po książki do pracy na studia. Poznałyśmy się, a w końcu zaprzyjaźniłyśmy. Kiedy nasza pani dyrektor dostała maila, że zaczyna się taki projekt, jak Młodzi Menedżerowie Kultury, zaczęły się poszukiwania osoby, która chciałaby wziąć w nim udział. Justyna się zgodziła i tak zaczęłyśmy razem pracować.
Olga: I jak układa się wspólna praca nad projektem? Justyna: Bardzo dobrze. Aneta jest młoda, kontaktowa, łatwo nam znaleźć wspólny język.
Aneta: Mieszkamy niedaleko siebie, mamy tych samych znajomych, pamiętamy się jeszcze ze szkoły, przynajmniej z widzenia. To wszystko zbliża nas do siebie.
Olga: Dlaczego w ogóle postanowiłyście zaangażować się w ten projekt? Justyna: Zauważyłyśmy taką potrzebę w środowisku!
Aneta: Myślę, że skoro my jesteśmy młode, to łatwiej nam przyciągnąć innych młodych ludzi. Mają mniejsze opory, żeby przyjść, zaangażować się w jakieś działanie. Z dziećmi jest łatwiej, one dopiero kształtują swoje charaktery. Młodzież ma już jakieś poglądy, upodobania, trudniej ich czymś zainteresować.
Agnieszka Pajączkowska: A dlaczego wybrałyście akurat film? Justyna: Zainspirowały mnie warsztaty w Warszawie. Bardzo podobały mi się filmy pokazywane przez Kubę Piątka, dyskusje po nich. Chciałam, żeby coś takiego wydarzyło się też w Lubeni.
Olga: W trakcie tego projektu zdarzyły wam się jakieś trudne momenty? Aneta: Każdemu, kto realizuje jakieś działanie zdarzają się trudne momenty, ale jeżeli jest trochę czasu - choćby dzień czy dwa - to zawsze jeszcze można coś zrobić, cos naprawić.
Justyna: Musiałyśmy się jakoś uporać z problemem, za co kupić kiełbaski na dzisiejsze ognisko. W końcu ufundował je pan Olek Bielenda, który prowadził dzisiejsze spotkanie.
Aneta: Na podsumowaniu projektu miał wystąpić zespół, który jednak zrezygnował, ale też udało nam się znaleźć inny. Ze wszystkim można sobie jakoś poradzić.
Olga: A był jakiś moment, który sprawił wam szczególną radość? Justyna: Bardzo się cieszyłam po pierwszym spotkaniu. Bardzo się przed nim denerwowałam, ale po spotkaniu ludzie podchodzili, mówili że było świetnie. To daje ogromną satysfakcję.
Olga: Co zrobiłyście, żeby dotrzeć do różnych grup, żeby poinformować ludzi o waszym działaniu? Aneta: Wydrukowałyśmy plakaty, ulotki, ukazał się artykuł w gazecie, program w radiu, założyłyśmy na facebooku profil naszego wydarzenia. Udało nam się też załatwić patronat lokalnej gazety nad naszym projektem. Informacje zamieściłyśmy też na stronie biblioteki i urzędu gminy.
Justyna: Przede wszystkim jednak zadziałała poczta pantoflowa.
Olga: Artykuł w gazecie, program w radiu, patronat - jak udało wam się to wszystko załatwić? Justyna: Najpierw trzeba było zadzwonić, umówić się i pójść na spotkanie. Przeważnie dziennikarze byli entuzjastycznie nastawieni, wiedzieli, że robimy to społecznie. Pamiętam na przykład panią Martę z radia - bardzo się cieszyła, że coś się dzieje, wspierała nas od początku.
Aneta: Pomysł z patronatem podrzuciła mi koleżanka. Wysłałyśmy pismo do redaktora naczelnego, on odpisał, że bardzo mu się ten projekt podoba, że się zgadza. To ważne nie tylko dla projektu czy biblioteki, żeby się promować. Dla nas samych też jest to ważne, że ktoś przeczyta o tym, że w takiej małej Lubeni też się coś dzieje.
Agnieszka: Justyna, w pewnej chwili miałaś wątpliwości, czy ciągnąć ten projekt dalej. Justyna: Miałam problemy na studiach, sesję, nie wiedziałam, czy dam radę. Na szczęście przyjechała Zuza Naruszewicz z Centrum Edukacji Obywatelskiej, rozmowa z nią bardzo mi pomogła, mogłam ruszyć ze zdwojoną siłą, no i jesteśmy! Dzieje się!