Osiem sposobów na zatrzymanie nudy

Projekt koordynowany przez Natalię Powązkę, maj - lipiec 2011, Mościsko

Nazwa projektu: Stop nudzie! Pokolorujmy świat zabawą
Koordynator: Natalia Powązka
Osoba wspierająca projekt: Justyna Bartkowiak
Nazwa biblioteki: Gminna Biblioteka Publiczna w Mościsku
Termin: maj - lipiec 2011

posłuchaj relacji audio

- Warsztaty plastyczne, fotograficzne, sportowe... Taka ilość najróżniejszych zajęć zarezerwowana jest zazwyczaj dla miasta. Natalia Powązka i pomagająca jej bibliotekarka Justyna Bartkowiak postanowiły to zmienić i zorganizować w liczącym nieco ponad tysiąc mieszkańców Mościsku aż osiem spotkań. Każde jest inne.

Odbyły się już warsztaty plastyczne, fotograficzne, spotkanie z mistrzem bokserskim Piotrem Wilczewskim, dzień z koniem. Przed dziećmi z Mościska - uczestnikami projektu "Stop nudzie! Pokolorujmy świat zabawą" - między innymi jeszcze zajęcia taneczne i wycieczka do Wrocławia.

- Na wsiach zazwyczaj nie dzieje się zbyt wiele, więc chciałyśmy dać dzieciom możliwość spróbowania rzeczy, których nigdy nie miały okazji doświadczyć - mówi Natalia, a Justyna dodaje: - Teraz wiemy już, co je interesuje, jakie warsztaty organizować dla nich w przyszłości.

Kiedy przyjechaliśmy do Mościska, zajęcia akurat odbywały się w stajni. Każde z dzieci miało okazję przejechać się na koniu, zobaczyć jak wygląda stajnia i jak należy zadbać o zwierzęta. Jednak największy zachwyt wzbudziło w nich, kiedy to Natalia znalazła się w siodle i pogalopowała wokół padoku.

- Natala, ale super! A co trzeba zrobić, żeby tak jeździć? - posypały się pytania. Natalia, która jeździ konno od lat, cierpliwie na nie odpowiadała. - Cieszę się, że mogę im przekazać swoją pasję - mówi i dodaje, że praca z dziećmi to dla niej odpoczynek od codziennej rutyny. - Nie może być inaczej, społecznictwo mam we krwi - śmieje się. I rzeczywiście - tata Natalii założył w Mościsku stowarzyszenie, które powstało po tym, kiedy mieszkańcy zdecydowali się ratować miejscową szkołę przed zamknięciem. - Walczyliśmy, aż się udało, a ponieważ przy tej okazji część mieszkańców naszej wsi lepiej się poznała, zżyła ze sobą - poszliśmy za ciosem i tak powstało stowarzyszenie Przystań Mościsko - opowiadają rodzice Natalii. - Opiekujemy się miejscowością, staramy się, żeby żyło się tu coraz lepiej i wygodniej. Organizujemy też wycieczki i imprezy.

Nic dziwnego, że Mościsko w 2009 roku dostało tytuł Najpiękniejszej Wsi Dolnego Śląska. Warto zajrzeć tam jednak nie tylko dla pięknych widoków, ale też żeby poznać wspaniałych ludzi.

Olga Mickiewicz

Zdjęcia: Tomek Kaczor



Z Natalią Powązką i Justyną Bartkowiak rozmawia Olga Mickiewicz.

Olga Mickiewicz: Na czym polega wasz wspólny projekt?
Natalia Powązka: "Stop nudzie!" to cykl ośmiu spotkań, każde miało inny temat. Były warsztaty językowe, plastyczne, muzyczne. Każde prowadził ktoś inny, wyspecjalizowany w danym kierunku. Zresztą warsztaty plastyczne przekształciły się w zupełnie inne, oddzielne zajęcia - dzieciakom się spodobało, a prowadzący zgodził się je kontynuować i dlatego spotykamy się w każdy wtorek. Na każdym spotkaniu dzieci malują jakąś inną techniką.

Zresztą w ogóle myślę, że wszyscy dobrze się bawią, bo jest przy czym. Na warsztatach ćwiczymy wymowę językowych łamańców, przy okazji warsztatów sportowych odwiedził nas mistrz świata w boksie Piotr Wilczewski, opowiedział o swojej karierze, pokazał pasy.

Justyna Bartkowiak: Warsztaty fotograficzne, na które prowadząca przyjechała z Opola też były świetne. Powstała galeria zdjęć, której wszyscy nam zazdroszczą.

NP:Dzisiaj z kolei był dzień z koniem - dzieci mogły pojeździć, zobaczyć, jak wygląda stajnia, wszystko skończyło się ogniskiem. Chyba udało mi się zarazić ich moją pasją.

OM: Zazwyczaj koordynatorzy decydują się na jeden rodzaj zajęć - warsztaty fotograficzne albo plastyczne, u was można spróbować wszystkiego po trochu. Dlaczego chciałyście, żeby to właśnie tak wyglądało?
JB: Te warsztaty pozwoliły nam zobaczyć, czym można dzieci zainteresować i co warto pociągnąć dalej. Kontynuowane są warsztaty plastyczne, mam nadzieję też, że zaraziły się pasją fotograficzną. Wiemy teraz, jakie kolejne zajęcia warto zorganizować.

NP: Do tej pory, żeby uczyć się robić zdjęcia albo malować, trzeba było wyjeżdżać do miasta. W bibliotece organizowane są półkolonie, ale tylko latem. Chciałyśmy więc też, żeby dzieci mogły spróbować różnych rzeczy, których wcześniej nie miały okazji doświadczyć.

OM: Wygląda chyba na to, że wasza współpraca układa się dobrze?
JB: Tak, dobrze się uzupełniamy. Raz ja coś zrobię, raz Natalia, nie mamy co do siebie zastrzeżeń! Zresztą po zakończeniu tego projektu na pewno będziemy jeszcze ze sobą pracować.

OM: Pamiętacie swoje wspólne początki?
NP: Przyszłam do biblioteki po książkę, jakąś lekturę...

JB: ...i została zwerbowana!

NP: Tak, dostałam propozycję wyjazdu na warsztaty do Warszawy. Musiałam trochę ponegocjować z rodzicami - bali się puścić mnie samą, zwłaszcza że jechałam z Damianem (który realizuje swój projekt w Ostroszowicach). Rodzice go wcześniej nie znali, miałam więc wsiąść do samochodu z nieznanym dla nich chłopakiem i pojechać kilkaset kilometrów do Warszawy! Po długich rozmowach na szczęście się zgodzili.
Kiedy wróciłam, napisałyśmy wniosek, dostałyśmy się, więc potem już przychodziłam do Justyny codziennie, uzgadniałyśmy szczegóły projektu.

OM: Dlaczego właściwie zdecydowałyście się zrobić te warsztaty?
NP: Ja jestem duszą towarzystwa, potrzebuję takich spotkań z dzieciakami, potrzebuję robienia takich dodatkowych rzeczy. Na co dzień jest szkoła, są znajomi i konie - wszelkie dodatkowe rzeczy działają na mnie odprężająco. Poza tym jestem urodzoną społecznicą, odziedziczyłam to po tacie!

JB: Ja też bardzo lubię pracę z dziećmi, lubię kiedy przychodzą, dopytują kiedy będą następne zajęcia. To jest bardzo miłe, dla takich momentów warto pracować.

OM: Skoro pracujecie z dziećmi, to na pewno pamiętacie jakieś zabawne sytuacje, które wydarzyły się w trakcie realizacji tego projektu?
JB: Oczywiście, prawie za każdym razem coś zabawnego się dzieje. Czasami po warsztatach plastycznych oburzone mamy przychodzą do nas, zapytać co zrobiłyśmy z ich dziećmi. Dzieciaki co prawda świetnie się bawią, ale wychodzą czasami całe brudne, umazane farbą... Nie można ich domyć.

NP: Pamiętam też, kiedy przyjechał do nas bokser Piotr Wilczewski. Było spotkanie, kupiłam napoje, słodycze. Wilczewski opowiadał o swojej karierze, pokazywał pasy mistrzowskie, można było sobie zrobić z nim zdjęcie. W końcu nadszedł czas na pytania do gościa. Jeden z chłopców, Olek podniósł więc rękę i pyta: "czy możemy już wreszcie zacząć jeść ciastka?".

Dlatego właśnie uwielbiam dzieci. Z nimi nigdy nie można się nudzić.