Projekt koordynowany przez Justynę Janik, maj-czerwiec 2011, Sucha Beskidzka
Nazwa projektu:"Pociąg na Wschód, czyli bliskie spotkania z kulturą arabską, indyjską i japońską" Koordynator: Justyna Janik Osoba wspierająca projekt: Katarzyna Chwałek Nazwa biblioteki: Biblioteka Suska im. dra Michała Żmigrodzkiego w Suchej Beskidzkiej Termin: maj - czerwiec 2011 Adres strony internetowej: www.bibliotekasuska.pl
Zgodnie z zapowiedziami "Pociąg na Wschód" przypomina fantastyczny rollercoaster - pędzi przez kraje arabskie, Indie i Japonię, przywożąc ze sobą magię, smak i zapach prawdziwego Orientu. W Bibliotece Suskiej Justyna Janik wraz ze swoją bibliotekarką Katarzyną Chwałek zabrały mieszkańców na niespotykaną wcześniej w tych stronach wyprawę po meandrach kultur Dalekiego i Bliskiego Wschodu...
Jak się okazało, Biblioteka w Suchej Beskidzkiej potrafi przetransportować mieszkańców w gorące zakątki Orientu nawet wtedy, gdy - wbrew swojej nazwie - jest zalana deszczem. W ostatnią sobotę maja "Pociąg na Wschód" ruszył w podróż śladem kultury arabskiej, czyli tańca brzucha, kaligrafii i magicznych amuletów.
Pasażerowie pojawili się o godzinie 16ej w gmachu Suskiej Biblioteki. Po powitaniu zebranych przez samego szefa kolei - Dyrektora Biblioteki - oraz kierowniczkę pociągu - Justynę Janik - obsługa kursu na Wschód rozpoczęła oprowadzanie...
Wszystko zaczęło się od prezentacji sposobów obrony przed niebezpiecznymi dżinami, wyjaśnienia przyczyny suszenia węży (przez Arabów) i częstowania ich mlekiem (przez Egipcjan). Tym samym wykład wprowadził zgromadzonych w zagadnienia arabskiej popkultury.
Po części teoretycznej wszyscy zostali poddani hipnotycznemu działaniu tancerki brzucha (nota bene Mistrzyni Polski w tej dziedzinie). Kiedy wystrzeliła spomiędzy regałów książkowych uzbrojona w złote skrzydła i kolorowe szale, wszystkich wbiło w podłogę. Mamy już wyobrażenie jak silną tajną bronią władała Mata Hari, która czarowała swoich przeciwników właśnie tańcem brzucha! W dodatku mogliśmy zgłębić te metody podczas warsztatu tańca (choć tego to już się nie da zrelacjonować).
Z dalszej części wycieczki na daleko-wschodnie rubieże uczestnicy przywieźli własnoręcznie wykonaną biżuterię i amulety chroniące przed "złym okiem" oraz umiejętność wykonywania arabskiej kaligrafii. Spotkanie zakończyło się filmem z kręgu kultury arabskiej.
Co najbardziej zaskakujące, wszystkich specjalistów i instruktorów Justyna znalazła wśród swoich znajomych. A o szczególnych zdolnościach niektórych z nich dowiedziała się dopiero gdy wymyśliła koncepcję "Pociągu na Wschód".
Na mieszkańców Suchej czekają jeszcze m.in. warsztaty kuchni ajurwedycznej, sushi, warsztaty jogi, kaligrafii japońskiej i składania origami. Stąd wniosek, że Sucha Beskidzka nie tylko posiadła już tajemnice Wschodu, ale właśnie stała się ich Mekką!
Julka Biczysko
Zdjęcia - Krzysztof Pacholak
W Suchej coś takiego działo się po raz pierwszy...
Rozmowa z Justyną Janik i Katarzyną Chwałek.
Julka Biczysko:"Pociąg na Wschód..." wjechał na pierwszą stację. Jakie są Wasze pierwsze wrażenia? Justyna: Pogoda trochę pokrzyżowała nam szyki, liczyłyśmy na więcej ludzi. Ale wszyscy byli zadowoleni... A wstępem o kulturze arabskiej nawet małe dzieciaki były zainteresowane, chociaż to nietypowy temat i bałam się że będzie dla nich za trudny. Na pewno będą o tym w szkole opowiadać.
Julka: Z czego jesteście najbardziej zadowolone? Justyna: Na pewno z tańca brzucha, warsztaty były całkiem obłożone. I z warsztatów plastycznych i z kaligrafii i z wykładu Malwiny... Wszystkie warsztaty świetnie wyszły.
Katarzyna: Widać było, że ci, którzy tu byli, dobrze to zapamiętają. Jedna dziewczynka siedziała na warsztacie kaligrafii, dopytywała się o szczegóły, zapisywała wszystkie znaki. I naprawdę jej świetnie szło. Choćby dla tej małej dziewczynki warto było to zrobić.
Justyna: Jestem też zadowolona że przyszły osoby trochę starsze. Wygląda na to, że naprawdę się cieszyły. W Suchej coś takiego działo się po raz pierwszy. W Krakowie takich rzeczy jest dużo, a tu to coś całkiem nowego.
Julka: Co jeszcze będzie się działo? Justyna: W ramach spotkania z kulturą indyjską warsztat jogi, kuchni ajurwedycznej, wykonywania batików. I będą opowieści o tym, jakim Indie są pomieszaniem nowoczesności z tradycją. Potem dzień Japonii, czyli warsztaty origami prowadzone przez moją koleżankę Asię. I sushi. Ja poprowadzę warsztaty z kaligrafii japońskiej.
Julka: Skąd wziął się ten pomysł? Czemu właśnie kultury arabska, indyjska i japońska? Justyna: Dostałam od Kasi i Pana Dyrektora propozycję wzięcia udziału w projekcie. Nie znam się ani na fotografii ani na filmie, a kulturami Wschodu zajmuję się na studiach. No a wiadomo - "bliższa ciału koszula...". Chciałam się zająć Japonią, bo tym się interesuję. Potem stwierdziłam, że lepiej projekt potraktować przekrojowo, pokazać jak najwięcej. I tak się narodził pomysł. Wszyscy prowadzący to moi znajomi. Pomyślałam, że mam kogo poprosić, to warto z tego skorzystać. I dobrze się złożyło. Wcześniej nie wiedziałam na przykład że Karolina zajmuje się tańcem brzucha.
Julka: No i to był strzał w dziesiątkę. Mistrzyni Polski i finalistka Mistrzostw Świata w Tańcu Brzucha! Justyna: No właśnie. I tak samo Monika, też ze mną studiuje. Jestem pewna, że to będą bardzo fajne warsztaty.
Justyna: Gdy zaczęłyście pracować nad tym projektem, jak podzieliłyście się zadaniami? Katarzyna: Justyna przede wszystkim zajęła się organizowaniem warsztatów - zaprosiła prowadzących, przygotowała listy rzeczy, które trzeba kupić. Zajęła się dystrybutorami filmów, z którymi współpraca okazała się bardzo trudna.
Justyna: No a Kasia zajęła się zamówieniami internetowymi i opracowaniem oprawy graficznej - przygotowaniem plakatów do druku, tabliczkami na drzwiach sal warsztatowych. Ja bym tego nie umiała zrobić i bym o tym wszystkim nie pomyślała.
Julka: Justyno, jesteś ze Stryszawy, a działasz w Suchej Beskidzkiej. Jak właściwie doszło do Waszej współpracy? Justyna: Przez 16 lat tu mieszkałam, tutaj chodziłam do liceum. Miałam cały czas kontakt ze znajomymi. Mój kolega Tomek zajmował się klubem fantastyki tu w bibliotece. Zaprosił mnie, żebym przyszła i tak już zostałam.
Katarzyna: Z tego klubu fantastyki zawiązało się stowarzyszenie i tak się poznałyśmy. Akurat w tym momencie "wybuchł" PRB. Na początku jako "młody menedżer" miał się zgłosić Tomek, ale to nie wyszło i w końcu sytuację uratowała Justyna.
Justyna: Powiedzieli, że jestem najodpowiedzialniejsza z nich wszystkich (śmiech).
Julka: A czy coś Was podczas projektu zaskoczyło? Justyna: Mnie zaskoczyło, że znajomi mi tak pomogli :) Ale też zaskoczyli mnie dystrybutorzy, którzy nie chcieli opuścić ceny, mimo że to projekt społeczny, na którym przecież nikt nie zarobi.
Katarzyna: To było takie zderzenie z rzeczywistością.
Julka: A czy macie poczucie że nauczyłyście się czegoś nowego? Justyna: Planowania. Tego, że jednak niektóre rzeczy się udają, jak się je dobrze zaplanuje. Zwłaszcza przy wsparciu. Bez wsparcia to bym tego nie zrobiła.
Katarzyna: Każdy taki projekt uczy, rozwija, daje mi dużą wiedzę, szczerze mówiąc.. Robiłam dwa projekty, ale nie mogę powiedzieć, że wszystko umiem. Na przykład nie wiedziałam, że fakturę do zamówienia firma może poprawiać 5 dni (śmiech). Teraz wiem, że lepiej zamówienia składać na 3 tygodnie wcześniej.
Justyna: Nauczyłam się też, że ludzie wierzą (nie: "wiedzą"), że w bibliotece się coś dzieje. To znaczy że cała ta promocja dobrze działa.
Katarzyna: Nawet jak siedziałam do godziny 22giej, to przychodziły maile z pytaniami o warsztaty. No i te urywające się telefony, to zainteresowanie... to było wspaniałe, naprawdę.
Julka: "Bliskie spotkania" z kulturami wschodu skończą się w czerwcu. I co dalej? Katarzyna: Justyna działa w tym Klubie Fantastyki. Myślę, że coś wymyślimy. To mocna grupa. Warto wykorzystać ten potencjał.
Justyna: Jestem otwarta na propozycje. Myślimy o tym, żeby zrobić konwent gier RPG...
Katarzyna: ...takiego dużego LARPa o Suchej - XIX-wieczna Sucha Beskidzka, zabór austriacki, a bohaterami są różne postaci z historii i legend. LARPG czyli gra terenowa (Live Role Playing Game) - każda osoba dostaje scenariusz, wie jaką jest postacią, ale nie wie do końca do czego to zmierza.
Julka: Czyli LARP o Suchej. Coś jeszcze? Justyna: Może coś jeszcze zrobimy z "ę"? Znajdziemy kogoś po 50tce i zgłosimy się do "Seniorów w Akcji"!? Mam już fajny pomysł...
No i chcielibyśmy, żeby biblioteka była imienia Billiego Wildera. Sucha Beskidzka to jego miejsce urodzenia, więc chcemy stworzyć taki dział Billy Wildera, gdzie będą filmy, książki, pamiątki po nim. To dobry początek, żeby na przykład zorganizować w Suchej festiwal Billiego Wildera.
Rozmawiała Julka Biczysko,
Sucha Beskidzka, 28 maja 2011.