Na początku pojawia się wózek. Kolorowy, z zabawkami, piłkami, kredą i tablicą.
Wózek jest naszym usprawiedliwieniem przed dorosłymi, dlaczego pojawiamy się na ich terenie i zachętą dla dzieci, które chcą się bawić. Kiedy przyjedziemy dwa, trzy razy z wózkiem - następnym razem możemy przyjechać bez niego i spróbować zrobić następny krok.
Który polega na...?
Pracujemy na ulicy. Spośród tzw. trudnych dzieciaków wybieramy przede wszystkim te, które mają gorzej, niż reszta. Staramy się zabierać je z Pragi, pokazywać inne miejsca w Warszawie, organizować zajęcia, które wzbogacają ich doświadczenie.
Jednocześnie staramy się być blisko rodzin tych dzieci, ich szkół, kuratorów, OPS-ów.
Realizujemy projekty, w których normalnie te dzieci nigdy nie miałyby szansy wziąć udziału. Kręcimy filmy, robimy zdjęcia, przygotowujemy spektakle. Pokazujemy im, że mogą, że są zdolni - że taka praca nie jest łatwa, ale do czegoś prowadzi i jej efekty mogą podobać się innym.
|
Warszawska Praga, źródło: Google Earth |
Taka metoda się sprawdza?
Kwestia skuteczności jest tutaj bardzo nieostra. Wybieramy dzieci, które często w wieku czternastu lat mają już kuratora, jakieś wykroczenia, przestępstwa na koncie. Są przyzwyczajone do picia, palenia, brania narkotyków. Spora część tych dzieci trafia do poprawczaków, a potem - odsiaduje wyroki w więzieniu.
Staramy się temu zapobiegać, co nie znaczy, że nam się udaje. Sukcesem dla nas jest już to, że one chcą z nami spędzać czas, bo dzieci z Pragi często stronią od dorosłych. Chowają się w piwnicach, na klatkach schodowych, boją się dorosłych. Niegrzeczni chłopcy, którzy plują na chodnik i wyrywają torebki na ulicy biorą kamerę i robią film, albo zdjęcia. To jest kosmos dla tych dzieciaków, to, że mogą tego spróbować - to już jest sukces.
Część z nich kończy potem szkoły, ma jakieś ambicje. Widać, że chcą od życia czegoś więcej niż stania pod bramą i plucia na chodnik. Ale niektórym się nie udaje, uzależniają się, trafiają do zakładów karnych. Zdarza się, że pracujemy z dzieciakami dwa, trzy lata, a one i tak trafiają w różne tarapaty.
To musi być dla was ciężkie, kiedy widzicie, że po kilku latach pracy - jednak się nie udaje.
Pamiętam chłopaka, który zrealizował film, fajnie pracował w grupie. Niestety, upił się, pobił kogoś na ulicy, trafił do więzienia. To się zdarza, nie jest wtedy łatwo, można się załamać.
Z drugiej strony - nie traktujemy takich historii jako naszej porażki. Ci chłopcy (bo to najczęściej są chłopcy) mieli kawałek fajnego dzieciństwa, coś razem z nami przeżyli.
A jak to się odbija na was, streetworkerach? Jakie cechy charakteru przydadzą się w takiej pracy?
Trzeba być cierpliwym i wyrozumiałym. Im więcej z nimi przebywam, tym lepiej rozumiem, dlaczego są wulgarni, nie znają norm, konwencji. Ich obyczajowość jest inna, niż nasza - trzeba przygotować się na takie zderzenie.
Przyda się elastyczność - to, co sobie zaplanujemy, może się w każdej chwili zmienić. Z jednej strony trzeba podążać za dziećmi, z drugiej - czasem twardo obstawać przy swoim i namówić na pójście do galerii sztuki, a nie kolejny raz na kręgle.
Ale najważniejsza jest otwartość. Kiedy jesteśmy otwarci na inność - okazuje się, że wcale tak bardzo nie różnimy się od siebie.
Więcej informacji o projektach GPAS można znaleźć na stronie: www.gpas.org.pl
Wywiad przygotowała Olga Mickiewicz |