fot. Wikipedia

Dlaczego pomagamy?

Rozmowa z profesorem Pawłem Łukowem, filozofem, etykiem, wykładowcą na Uniwersytecie Warszawskim.

Niedługo obchodzimy Międzynarodowy Dzień Wolontariusza. Praca wielu organizacji opiera się właśnie na działalności wolontariuszy. Z ich usług korzystają szpitale, hospicja, schroniska, ale też teatry, galerie czy organizatorzy festiwali. Skąd wzięła się w ogóle idea, aby ludzie pracowali na rzecz innych za darmo?

W kulturze zachodniej głównym impulsem do takich działań było pojawienie się ideałów chrześcijańskich, zwłaszcza miłości bliźniego, z tym że w szczególnej wersji - protestanckiej, związanej z etyką pracy. Jak pisał niemiecki socjolog, Max Weber - w czasach narodzin kapitalizmu praca była traktowana jako pewnego rodzaju asceza. Owoce tej pracy były świadectwem doskonałości moralnej, a dzielenie się nimi - potwierdzeniem tej doskonałości poprzez realizowanie wymogu miłości bliźniego.

Wcześniej nie było mowy o wolontariacie?

Raczej nie. Jeśli chodzi o współczesny wolontariat, a nie na przykład o działalność charytatywną, to specyficzną jego cechą jest to, że jest on zorganizowany. Angażuje się w niego wiele osób, a to daje poczucie jedności, wspólnego celu. Taka zinstytucjonalizowana dobroczynność to sprawa oczywiście jeszcze późniejsza, niż sama praca na rzecz innych.

Jak filozofowie rozmawiają o wolontariacie - czy on w ogóle niesie ze sobą jakieś problemy natury etycznej? Każdy chyba zgodzi się z twierdzeniem, że pomaganie innym jest dobre.

Filozofowie mniej oczywiście zajmują się formą udzielania pomocy, ale dużo dyskutuje się na temat pomagania innym - np. jak daleko sięga nasz obowiązek pomagania tym, którym się gorzej wiedzie. Na ile na przykład obowiązek pomagania łączy się z bliskością emocjonalną i fizyczną? Czy mamy większy obowiązek pomagać starszym ludziom na własnej ulicy niż dzieciom w Afryce?

Można w ogóle znaleźć odpowiedzi na takie pytania?

Nie sądzę, żeby można było jednoznacznie stwierdzić, jak ktoś musi nam być odległy fizycznie czy emocjonalnie, żeby już nie zasługiwać na naszą pomoc. Ciekawsze dla mnie jest pytanie o to, co takiego mamy wspólnego z tymi, którym mielibyśmy pomagać. Najczęściej się dystansujemy - pomagamy "im", czyli tym, którzy są od nas inni, różni. Tymczasem etycznym fundamentem pomagania jest to, co jest nam wspólne. "Oni" wymagają naszej pomocy, bo są w jakiś sposób podobni do nas. Jeżeli pomagam cierpiącemu człowiekowi, to dlatego, że jest człowiekiem w tym samym stopniu, co ja, a nie dlatego, że jest ode mnie różny - np. uboższy.

Są różne powody, dla których ludzie pomagają innym. Niektórzy robią to dla własnej satysfakcji, inni czują się lepsi od tych, którym pomagają - mają wobec nich poczucie wyższości. Oczywiście sami pomagający często mają różne motywacje jednocześnie, ale rzadko kiedy w ogóle zdają sobie z nich sprawę.

Czy wolontariat ma szansę rozwinąć się tylko tam, gdzie społeczeństwo jest bogate, gdzie ma czas i środki na to, aby pomagać innym?

Myślę, że to raczej kwestia pewnej kultury, wiąże się z tym, na ile w danym społeczeństwie postrzega się pomoc innym jako element udanego ludzkiego życia. Jeżeli ktoś nie chce się solidaryzować z innymi, to nie zauważy krzywdy nawet pod własnym nosem, wszystko jedno, ile pieniędzy ma w portfelu. I odwrotnie.

Amerykanie na przykład są znani z tego, że ze wszystkich narodowości to właśnie oni ofiarowują najwięcej swoich prywatnych środków na cele charytatywne. Tam się tak po prostu uważa, że powinno się tworzyć jakieś więzi ze społeczeństwem.

Ale skąd się wzięło takie przekonanie?

Wpływ na to miała między innymi ich przeszłość. Z jednej strony Amerykanie są oczywiście indywidualistami, cenią swobodę, ale z drugiej - mają silne poczucie współzależności. Na początku historii Stanów Zjednoczonych, na jednym terenie znaleźli się ludzie z różnych krajów, wyznawcy różnych religii i odrębnych systemów wartości. Pomimo różnic, musieli się nauczyć żyć ze sobą razem, w dodatku w nieznanym otoczeniu. Jak pisał Alexis de Tocqueville - doceniało się wówczas gotowość do współpracy i chęć niesienia pomocy innym.

Jak Polacy wypadają pod tym względem w porównaniu z Amerykanami?

Przenosimy na własny grunt wiele protestanckich ideałów, czasem bezkrytycznie, czasem w sposób bardziej przemyślany. Wolontariat, działalność charytatywna to rzeczy, które w Polsce się przyjmują, choć mam wrażenie, że raczej w charakterze jednorazowych akcji - wielkich, spektakularnych, a potem ten entuzjazm opada. Tymczasem równie ważna jest przecież zwykła, codzienna pomoc - posprzątanie komuś mieszkania, zrobienie zakupów. Chociaż jeśli spojrzeć na młodych ludzi, to trzeba przyznać, że jest coraz lepiej.

Wywiad przygotowała Olga Mickiewicz